Poranek

Pokochałam uśmiech o poranku i ten wdzięczny gdy układam się do snu.

Jeszcze dwa miesiące temu budziłam się na ostatnią chwilę. Wkurzona na siebie za lenistwo, zestresowana pośpiechem, z pełnym żołądkiem jadłam śniadanie na siłę. Było mi źle. Chciałam bardzo, ale nie potrafiłam wstać wcześniej, brakowało mi motywacji wewnętrznej. Książki, które miały mi pomóc ogarnąć poranek działały na chwilę. W poradnikach rzucano wyzwania do budzenia się o godzinę wcześniej, ba niektórzy działali od świtu (5 rano), co wcale nie dodawało mi otuchy. Trenerzy narzucali różne działania. Rozumiem, że każda czynność to tylko kilka/kilkanaście minut, ale jednak to sporo zadań na raz kiedy Ja nie robiłam nic. Byłam wyczerpana... i właśnie wtedy poznałam Anioła. Usłyszałam - „poradziłaś sobie z tyloma trudnościami w życiu, nie wierzę, że nie jesteś w stanie podnieść się z łóżka kilkanaście minut wcześniej”. To mnie wbiło w fotel. Analizując jak wiele byłam w stanie znieść, poświęcić, przecierpieć, pytałam Siebie: „jak to jest, że nie ma w tej codzienności Ciebie? Gdzie podział się Twój czas? Gdzie jesteś eM.?”

Proste zadanie. 15 minut wcześniej na zapiski. Z Miłością, szacunkiem i zaufaniem. W tym czasie przelewam na papier: wszystko o czym marzę, pragnienia i wdzięczność, ale również lęki, strach i złość. Piszę do siebie, ze Sobą. Stało się to rutyną, nawet w weekendy. Nie marnuję czasu. Poświęcam go sobie, bez stresu, bez paniki, bez kłamstw, bez oczekiwań na pochwałę. Jestem w tym dla Siebie. Dziś, po dwóch miesiącach, budzę się sama o godzinę wcześniej, a zaczynałam od 15 minut (tylko na pisanie). Dodałam pielęgnację, makijaż, przygotowanie śniadania i czas na spokojną herbatę. Moje Ja zapragnęło więcej, + 5 minut medytacji, do dzieła!

Na wszystko jest czas, Serce wie kiedy jestem gotowa. Duma, radość, zachwyt, wzruszenie, tylko albo i aż 15 minut - KOSMOS. Życie stało się ŻYCIEM.
-eM.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Idę za głosem zachwytu

Tu i teraz.

Nie wracam